Skip to content

„Gromada my dzielnej młodzieży”

(początek tekstu Hymnu Gimnazjum OO. Jezuitów w Gdyni z r.1946)

Rzeczywiście, niemałą gromadą byli absolwenci jezuickich szkół w Gdyni-Orłowie, zarówno ci z lat przedwojennych (1937-1939), jak i ci ‘powojenni’  (1945-1947). Byli i są nadal, mimo, że nieubłagana biologia wyrywa kolejnych z szeregu.

To właściwie im zawdzięcza istnienie obecny Zespół Szkół Jezuitów na Wzgórzu św. Stanisława.

 „…w stanie wojennym doszedłem do wniosku, że czas to liceum reaktywować. Dałem ogłoszenie do prasy, że odbędzie się Msza św. w intencji absolwentów szkoły. Ku mojemu zdziwieniu przybyło ponad 70  osób, więc założyliśmy stowarzyszenie absolwentów, któremu  udało się w r. 1994 reaktywować szkołę”  wspomina Pan Henryk Ganowiak jeden z najbardziej zasłużonych, energicznych, aktywnych  Absolwentów. 

Szkoły nie byłoby oczywiście bez zgody i zainteresowania Właścicieli – Ojców Jezuitów, ale pierwszy impuls wyszedł od tych, którzy tak wysoko cenili jezuicką edukację, iż nie wahali się by poświęcić dla niej swój czas, pracę, często  środki finansowe i dary rzeczowe, aby na planowanym już przed wojną miejscu powstała jezuicka placówka oświatowa.

Inny wybitny, zasłużony Absolwent Pan Wojciech Robakiewicz tak to skwitował: „Właściwie dopiero z latami uświadomiłem sobie (…) jak ważne były te pierwsze lata w Gimnazjum Jezuitów oraz wydłużony kontakt z Ojcami przez udział w Orkiestrze Ojca Lesińskiego. To było też powodem, że jak to tylko było możliwe, wraz z kolegami namawialiśmy Ojców do reaktywowania Liceum.” 

W roku szkolnym 1938/1939, czyli drugim roku  funkcjonowania Prywatnego Męskiego Gimnazjum i Liceum Ojców Jezuitów – bo tak brzmiała pełna oficjalna nazwa Szkoły – do szkoły uczęszczało 232 uczniów, na rok szkolny 1939/1940 zapisanych było 350. Niestety, nie dane im było podjąć nauki. W piątek, 1 września 1939 roku,  inauguracji roku szkolnego nie było.

Jezuici planowali wybudowanie szkoły na gruncie przylegającym do swego Kolegium. Plany te przerwał wybuch II  wojny światowej. Tymczasem Ojcowie wydzierżawili budynek Prywatnego Gimnazjum  dra Teofila Zegarskiego. Gimnazjum, uruchomione przez Założyciela w r.1927 , uzyskało cztery lata później nowe miejsce w Orłowie. Jak pisała ówczesna prasa: „Piękne, przestrzenne sale, jedyne w Polsce klasy z widokiem na morze”.  W budynku mieściło się osiem sal lekcyjnych, sala do rysunków, dwie pracownie: prac ręcznych i drzewno-metalowych, ciemnia fotograficzna,  gabinety: przyrodniczy, pomocy naukowych. Dużym atutem była – jedyna wówczas w Gdyni – duża sala gimnastyczna. Przy szkole znajdowały się korty tenisowe i ogród warzywny. Gimnazjum posiadało także własny internat ze stołówką. Jak na ówczesne czasy – bardzo wysoki standard.

Po śmierci dra T. Zegarskiego  wdowa zgodziła się wydzierżawić Szkołę. I tak nastąpiło połączenie doskonale wyposażonego Gimnazjum z długoletnią tradycją i doświadczeniem edukacyjnym, z którego od setek lat słynęli synowie św. Ignacego.

Nowa szkoła składała się z dwóch najstarszych klas szkoły powszechnej (podstawowej), czterech gimnazjalnych i pierwszej licealnej. Pierwszeństwo przyjęcia mieli uczniowie Szkoły dra Zegarskiego. Ale – tylko chłopcy.

Szkoła posiadała od początku uprawnienia szkół państwowych. Uczniowie opłacali czesne: od 25 do 40 złotych , autorzy wspomnień najczęściej wspominają kwotę 30 zł. Wysokość czesnego zależała od warunków materialnych rodziców i postępów w nauce – byli wśród nas tacy, którzy zmuszeni byli prosić o zniżki i  z reguły je otrzymywali (Andrzej Preyss) Kwota ta nie była zbyt wygórowana dla rodzin urzędniczych (z  tym, że pracowników administracji było w II RP o wiele mniej niż współcześnie), licznych w Gdyni – rodzin oficerskich, zamożniejszych rzemieślników, czy kupców. Natomiast dochody rodzin robotniczych, czy chłopskich kształtowały się na znacznie niższym poziomie. Dlatego też zapewne największy procent rodziców uczniów szkoły to przedstawiciele wolnych zawodów, urzędników państwowych i samorządowych, następnie: kupców i rzemieślników. Natomiast na 232 uczniów w roku szkolnym 1938/39 było 7 uczniów z rodzin robotniczych.

Opłaty obowiązywały również w okresie powojennego istnienia orłowskiej placówki, niemniej, z uwagi na powszechne, powojenne  zubożenie społeczeństwa, były one niezbyt wysokie co w dużym stopniu  niwelowało społeczne zróżnicowanie uczniów.

Stąd też w przeciwieństwie do czasów przedwojennych, kiedy uczniów obowiązywało pełne umundurowanie (gdy kasjer kolejowy zobaczył kiedyś gromadę uczniów szkoły  wybierających się na wycieczkę spytał: A cóż to za nowa formacja? Usłyszał w odpowiedzi: „Lotna artyleria Ojców Jezuitów w Orłowie”) po wojnie wyróżnikiem ucznia Szkoły Jezuickiej była granatowa czapka z literami G.J. (Gimnazjum Jezuitów) .

Przedwojenni absolwenci wspominają, iż klasy liczyły przeciętnie po ok. 30 uczniów, jednak zainteresowanie szkołą było bardzo duże  i Ojcowie musieli tworzyć dodatkowe klasy pierwsze (np. w r. szk. 1938/39).  Do szkoły często rodzice przysyłali swe pociechy sprawiające im kłopoty wychowawcze licząc na zbawienny wpływ jezuickiej dyscypliny.

Uczniowie pochodzili zatem z różnych strona Pomorza, a  nawet  kraju, reprezentowali różne charaktery, środowiska, absolwenci podkreślają jednak szybki proces integracji, którą to szybkość zawdzięczali wytężonej pracy Ojców i ich metodom wychowawczym. W szkole istniała Sodalicja Mariańska, harcerstwo, często organizowano obozy i wycieczki szkolne, zarówno na pobliskie Kaszuby,  jak i do Warszawy czy Wilna. 

Były również i bardzo smutne wydarzenia. 12 grudnia 1938 roku zginął tragicznie w wypadku drogowym uczeń II klasy Gimnazjum Zdzisław Tokarski. W pogrzebie udział wzięła cała szkoła. Jego grób nadal istnieje na Cmentarzu Witomińskim.

Orłowski absolwent – znany po wojnie  publicysta, dziennikarz Pan Andrzej Preyss wspomina swoich ówczesnych kolegów: Edgara Milewskiego, który również poszedł drogą kariery dziennikarskiej: do szkoły przyszedł z Gdańska, gdzie jego Ojciec aktywny działacz polonijny był szykanowany przez Niemców;  Witolda Zegarskiego – syna Teofila – późniejszego profesora gdańskiej Akademii Medycznej (obecnie GUM) , Wojciecha Gwiazdę harcerza – podczas okupacji hitlerowskiej działacza Tajnego Hufca Harcerzy, zamordowanego w Stutthofie.

Inny „orłowiak” Pan Jerzy Heidrich wspomina m.in.: późniejszego architekta Zdzisława Woźniaka, który rozbudzał w nas ducha sportowego,  Zygmunta Kasztelana – syna legendarnego obrońcy Helu, po wojnie znanego gdyńskiego lekarza – zapalonego  pingpongistę i świetnego  piłkarza, innegozapalonego sportowca  Daniela Filara, który dzięki swej urodzie stał się bożyszczem urszulanek.

Owe „urszulanki” czyli uczennice Gimnazjum SS. Urszulanek z ul. Pomorskiej wielokrotnie przewijają się we wspomnieniach, było nie było,  męskiej Szkoły oo. Jezuitów. 

 „..każdego karnawału odbyły się w naszym budynku zabawy(…) z okazji zabawy przybywały do nas nie tylko dziewczęta od Urszulanek, ale także nauczycielki –zakonnice. Wspólnie z naszymi ojcami-wychowawcami doglądały przebiegu zabawy (Andrzej Preyss).

Także Pan Bolesław (Leszek) Gubała wspomina z rozrzewnieniem „ zabawy szkolne i koleżanki pilnie strzeżone przez towarzyszące im siostry. Ale mimo wszystko zawsze jakoś udawało się znaleźć taki moment, aby w dolnym „nie najlepiej strzeżonym korytarzu (…) skraść lub dostać całusa”.

W roku 1939 maturę u jezuitów zdawało 11 uczniów – wszyscy zdali. Jeden z nich, wspomniany wyżej Witold Zegarski wspomina: nasza jedenastka maturzystów podzieliła typowy los młodzieży polskiej w czasie okupacji, zwłaszcza terenów wcielonych do Rzeszy Niemieckiej. Trzech kolegów zginęło śmiercią żołnierzy, a spośród ośmiu dalszych, którzy przeżyli okupację, czterech podjęło i ukończyło już po wojnie studia wyższe” 

I dalej W. Zegarski  podsumowuje przedwojenny, krótki, lecz znaczący okres istnienia jezuickiej placówki w Gdyni: „można śmiało stwierdzić, że była to dobra szkoła na wysokim poziomie, mimo krótkiego okresu działania potrafiła zdobyć serca wychowanków i uznanie ich rodziców, ukształtować dusze i umysły na uczciwych obywateli i dobrych Polaków”.

Słowa te potwierdzają wojenne losy wielu absolwentów. Ginęli za Ojczyznę już od pierwszych dni wojny, podobnie jak zamordowani w Lasach Piaśnickich wszyscy (poza jednym, umieszczonym w obozie w Stutthofie)  Ojcowie i Bracia Jezuici. Wiele rodzin zostało wysiedlonych, wielu brało aktywny udział w ruchu oporu – w Tajnym Hufcu Harcerzy w Gdyni, w szeregach Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Kaszubski (potem „Gryf Pomorski”), w oddziałach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. 

Niedługo po wyparciu z Pomorza Niemców do Gdyni przybył minister i prokurator Zakonu  o. Jacek Bela SJ, który z energią zajął się porządkowaniem jezuickiego mienia, w tym i szkolnego. Prowincjał mianował nowego dyrektora Szkoły – został nim matematyk o. Paulin Zabdyr SJ. I już 13 maja 1945 roku uruchomiono gimnazjum – uczniów było 40.

 Nowy rok szkolny rozpoczął się 4 września 1945 roku. Naukę podjęło 220 uczniów.

 Rozpoczął się nowy okres w dziejach jezuickiej edukacji w Gdyni.

Głównym problemem organizacyjnym i dydaktycznym szkoły powojennej był  zróżnicowany wiek uczniów i ich braki edukacyjne spowodowane wojną. Dużą grupę stanowiła młodzież, która w okresie wojny przebywała w Gdyni(…) przeważnie chodzili oni do szkół niemieckich i ze zrozumiałych względów ich znajomość języka polskiego była okaleczona(…) podobne luki były także w innych przedmiotach (Wojciech Robakiewicz). Inny absolwent wspomina: Uczniowie różnili się wiekiem(…) poziomem wiedzy – ja z bratem kilka lat wcześniej uczęszczałem do szkoły litewskiej i sowieckiej co miało negatywny wpływ na znajomość języka polskiego i historii Polski – natomiast umiejętności z matematyki były porównywalne (Stanisław Dronicz).  Z powyższych względów zorganizowane zostały klasy wyrównawcze, poza tym nauczyciele, w miarę potrzeb, pracowali z uczniami indywidualnie.

Ale nie tylko nauką żył młody człowiek. Ojcowie organizowali nam różne atrakcje, jak orkiestra, obozy harcerskie, czy sport, ale sami też pełni byliśmy mniej lub bardziej cenzuralnych gier i zabaw. Ulubione gry, to jak dziś siatkówka i piłka nożna. Latem grywaliśmy w mało popularne dziś gry: dwa ognie i palant, powszechnie używany był rower. Po lekcjach odbywały się wyścigi wokół boiska i różne eskapady po Orłowie. Kilku zapaleńców skakało nawet z końca orłowskiego molo do morza. Po wojnie pełno było oczywiście broni i amunicji. To oczywiście było przedmiotem zainteresowania młodzieży. Nieraz zdarzało się, że nauczyciel znajdował na katedrze czy w szufladzie granat. (Wojciech Robakiewicz)

Wydawane były gazetki szkolne a nawet klasowe.

Oprócz już wymienionych Henryka Ganowiaka, Wojciecha Robakiewicza – wśród nazwisk uczniów orłowskiego Gimnazjum Jezuitów w okresie powojennym spotykamy m in. takie: H. Antoniewicz, T. Basiński, A. Bełdziński, R. Bartoszyński, J. Betlejewski,  A. Czepczyński, Z. Denz, B.L. Gubała, S. Gerwel, J. Guć, J. Grubba, J. Konopa, St. Kościański,   J. Kreft, B. Krzysztofiński, B. Krzyżanowski, A. Kryszewski, H. Limanowski, K. Małecki, H. Medyński, M. Romański, J. Szuta, K. Targowski, A. Tejchman, Fr. Urbaniak, A. Bodziński, J. Dronicz, St. Dronicz, A. Fiszer, J. Karwasz, R. Kurkiewicz, K. Meissner, J. Meissner, A. Mierzejewski,  J. Nalepa, J. Pankiewicz,. J. Peszkowski, M. Płachocki, A. Rutkowski, J. Sikora, M. Tomaszewski i wielu, wielu innych.

Na uwagę zasługuje obecność uczniów pochodzących z zasłużonych gdyńskich rodów. Zarówno tych od dawna zamieszkujących te ziemie – np. Grubbów,  jak i tych, które przybyły do miasta po I wojnie światowej: Antoniewicz, Guć, Filar  – i wielu innych.  

Oprócz wspomnianych w okresie przedwojennym – są wśród ‘orłowiaków’  wybitni lekarze: wspomniany już dr  Z. Kasztelan, kmdr dr A. Bełdziński , dr J. Peszkowski,

dr  T. Bartoszewicz,  wybitny konserwator zabytków prof. W. Domasławski,  R. Bartoszyński – prof. UW, matematyk wykładający także w USA i w Australii,  zasłużeni gdyńscy nauczyciele: J. Kreft i H. Antoniewicz, chemik prof. J. Konopa z Politechniki Gdańskiej (kierowany przez niego zespół otrzymał kilka grup związków wykazujących silne działanie hamujące wzrost nowotworów zwierzęcych. Jeden z tych związków (C 1311) po przeprowadzeniu szerokich badań w wielu laboratoriach na świecie, jest obecnie w drugiej fazie badań klinicznych. Drugi przygotowywany jest do badań klinicznych). 

Niedługo chodziłem do Gimnazjum Jezuitów ale pamiętam je i pamiętam takoż dwie czapki gimnazjalne – ta ”jezuicka” była okrągła z białą chyba wypustką na otoku(…) pamiętam i stary gmach w Orłowie i klasy i Ojców i przedstawienia i drogę ku Kaczej rzeczce(…) – wspomina wybitny polski poeta i pisarz Ernest Bryll uczęszczający do Gimnazjum  w roku 1947. 

 W jezuickim gimnazjum po wojnie powołano do życia orkiestrę. Jej istnienie i rozwój zawdzięcza o. Franciszkowi Lesińskiemu SJ, który przed wojną kierował podobną orkiestrą w Wilnie. Początkowo składała się wyłącznie z instrumentów smyczkowych potem doszły inne.

Próby odbywały się przy ul. Tatrzańskiej  w odpowiednio zaaranżowanej sali parafialnej. Orkiestra już w roku 1946 rozpoczęła występy, na repertuar składały się marsze, pieśni, polonezy i inne tańce. Jak wspomina Pan Jerzy Kreft w składzie orkiestry byli  oprócz niego m.in.: Jan Grubba, Józef Szuta, Wojciech Robakiewicz, Henryk Malecki, Bohdan Konderski, Kazimierz i Jerzy Maleccy, Witold Dobrzyński.

Ojciec Lesiński skomponował też Hymn Gimnazjum

 Warto wspomnieć, iż po roku 1947, gdy władze komunistyczne zabrały Ojcom Jezuitom szkołę, jej dawni uczniowie nadal uczestniczyli w działalności orkiestry.

 Harcerstwo – to oddzielna a zarazem ściśle związana z orłowskimi szkołami jezuitów historia.

 „Jezuici” przejęli od szkoły Zegarskiego nie tylko budynki, ale i drużynę harcerską – oczywiście męską – nosiła ona imię Króla Jana III Sobieskiego – drużynowym zostaje  kol. Szuta, część kolegów zginęła podczas wojny śmiercią żołnierza – Andrzej Kosianowski w Powstaniu Warszawskim, Władysław Stulgiński w Oranienburgu,  Wojciech Gwiazda w Stutthofie (Tadeusz Basiński)

 Jednak drużyna odradza się po wojnie i trwa , kierując się szczytnymi zasadami skautingu.

 Jakie było ówczesne harcerstwo? Świętością było przestrzegania prawa harcerskiego: patriotyzm, słownośc, pracowitośc, szacunek dla innych, poszanowanie przyrody, karność, opanowanie, walka z nałogami. Dziś ,może ktoś wierzyć lub nie, ale myśmy wówczas mając 16-17 lat naprawdę nie pili alkoholu i nie palili tytoniu, a życie było taki piękne” (T. Basiński)

 W końcu lat 40  te piękne harcerskie  idee zostają zniszczone przez komunistów.

We wspomnieniach ‘jezuickich’ harcerzy odżywają obozy, szczególnie pierwszy powojenny w roku 1946 w Bielawkach koło Pelplina. Drużynowym był druh Ryszard Wiciński(…) przybocznym Wiesiem Domasławski, zastępowymi Bogdan Wielochowski, Romek Pawłowski, najważniejszą i najpotężniejszą osobą był druh opiekun a zarazem Kapelan drużyny Ojciec Kamiński SJ. (Jerzy Betlejewski).

 Inny uczestnik obozu pisze: Od pierwszego dnia pobytu obóz stał się autentyczną szkołą zaradności każdego harcerza, a także pracy kolektywnej. Pomoc osób dorosłych ograniczała się do wytyczenia miejsca na obóz na leśnej polanie i przydzielenia słomy do materaców – resztę musieli wykonać sami harcerze(…) na obozie nie było kucharek ani sprzątaczek (Jerzy Kreft).

W roku 1947 komuniści postanowili zlikwidować szkoły prowadzone przez katolickie zakony.

 Szkołę w Orłowie przekazano placówce prowadzonej przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Uczęszczało do niej nadal wielu uczniów szkoły jezuitów, przez krótki czas jej dyrektorem był dawny, świecki nauczyciel tej szkoły Pan Józef Borkowski. Jednak nad krajem zapadała właśnie ciemna noc stalinizmu.

Wielu uczniów dawnej szkoły jezuitów brało aktywny udział w antykomunistycznym, młodzieżowym ruchu oporu. Przede wszystkim kontynuacja tajnego harcerstwa. Oprócz zastępowego drużyny, członka okupacyjnego Tajnego Hufca Harcerzy Wojciecha Ślęczaka (torturowanego w śledztwie UB) byli to: bracia Zygmunta i Jerzego Tanasiowie, Tadeusz Kamiński, Benedykt Langowski, Zenon Szumiłowski, Józef Szczepański, Lech Kosteński, Marian Adamczuk.

 W roku 1997 od ostatniej matury w orłowskiej szkole Ojców Jezuitów minęło 50 lat.

W reaktywowanym trzy lata wcześniej Ogólnokształcącym Liceum Jezuitów im. św. Stanisława Kostki odbywają się rocznicowe uroczystości. 

 Stojący jezuita, to zmarły w roku 2013,  Ojciec Tadeusz Pawlicki SJ – współzałożyciel i pierwszy dyrektor Liceum.

 W 1937 r. Ojcowie Jezuici zainaugurowali w Gdyni swą działalność edukacyjną, w 1947 miała miejsce ostatnia matura w szkole orłowskiej jezuitów, w roku 1994 reaktywowano Liceum Jezuitów w Gdyni lecz już nie w Orłowie ale na ul. Tatrzańskiej 35, obok liceum w roku 2001 otwarto także gimnazjum.

 „Orłowscy” absolwenci bardzo dobrze wspominają jezuicką edukację. Nie tylko przez sentyment do lat młodości. Jako ludzie dojrzali, często zajmujący odpowiedzialne stanowiska i funkcje publiczne, a także w nauce, kulturze, biznesie widzą, co w życiu ważne, w jaki sposób formowanie duszy i umysłu w młodości ma wpływ na wiek dojrzały. Podkreślają wysoki poziom nauczania i wychowania, zwracają uwagę na życzliwość i tolerancję Ojców wobec odmiennych postaw i poglądów, także religijnych – jak pisze jeden z absolwentów – postawę wyprzedzającą soborowe zmiany  w Kościele w latach 60. XX wieku.

 Niech konkluzją  i jednocześnie mottem tych wspomnień będą słowa Pana Wojciecha Robakiewicza:

 KILKA LAT KONTAKTÓW W MŁODOŚCI Z PRAWYMI LUDŹMI, POZWALA UŁOŻYĆ SOBIE PRAWIDŁOWO CAŁE PÓŹNIEJSZE DOROSŁE ŻYCIE 

Nasi partnerzy

 
Skip to content